Gdy pojawiły się u nas pierwsze perfumy Jimmy'ego w wersji edp odpłynęłam totalnie i oczywiście posiadłam je gdy tylko zaszczyciły swą obecnością Sephorkowe półki. Jakiś czas temu przez swoje urocze roztrzepanie, zaopatrzyłam się w zapas mojego Jimmy'ego. No i cóż się stało? Zamiast edp, kupiłam edt, która okazała się być zupełnie innym zapachem.
Jimmy Choo w wersji edt, jest lekki, zwiewny, bardzo wiosenny mówiąc ogólnie. Buteleczka symbolizująca skórę pytona, znana z wesji edt, zyskała w tym wypadku o wiele jaśniejszy kolor, który jednocześnie sygnalizuje ogromne złagodzenie zapachu.
Marketingowcy Jimmy'ego, kreując reklamę tych perfum, skierowali je do kobiet pewnych siebie, inteligentnych, błyskotliwych, które uwielbiają bawić się swoim wizerunkiem... Uwielbiam to w reklamach perfum :) Która z nas, nie jest błyskotliwa i inteligentna?:)
W nutach zapachowych znajdziemy:
nuta głowy: chrupiące zielone nuty, imbir
nuta serca: orchidea tygrysia, herbata różana
nuta bazy: drzewo cedrowe
Warto zaznaczyć, że jak na wersję edt są bardzo trwałe i dobrze wyczuwalne przez otoczenie.
Niestety edt, została pozbawiona tego co w edp jest takie bardzo "moje". Nie ma tu gruszki, nie ma toffi, nie ma paczuli... Przez to, perfumy mimo, że obiektywnie uznaję za naprawdę ładne, trochę się gryzą ze mną jako osobą. Zbyt mało w nich pazura i ciężkości, przez co czuję, że trochę ode mnie odstają.
Moja wina, że zamiast się skupić, wzięłam co pierwsze mi w ręce wpadło :)
Lubicie perfumy Jimmy'ego?