Wszystkie kosmetyki kąpielowe zajmują w mojej łazience ważne miejsce. Mimo, że godzinne, gorące kąpiele chwilowo odstawiłam ze względu na Bobasa, to i tak traktuję ten proces wręcz rytualnie ;)
Od jakiegoś czasu w mojej łazience wsród przeróżnych czyścików pojawił sie żel Burt's Bees Naturally Nourishing Milk & Shea Butter Body Wash. Firma zajmuje się produkcją naturalnych kosmetyków, które u nas można upolować głównie w TK Maxx.
Nie będę się powtarzać na temat tego co twierdzi o nim producent:
A jak jest faktycznie? Szczerze mówiąc bez efektu wow. Żel ma dość płynną, kremową konsystencję. Podczas mycia nie wysusza skóry, ale żeby ją jakoś pielęgnował niestety nie zauważyłam. Kilka minut po wyjściu z wanny czułam potrzebę nałożenia balsamu, nie mogłam z tym czekać do skończenia nakładania preparatów pielęgnacyjnych na twarz.
Do minusów muszę zaliczyć zapach. Zdaję sobie sprawę, że to kosmetyk naturalny, ale miałam już kilka takich żeli pod prysznic i one często pięknie pachną. W tym wypadku pszczólkowy czyścik niestety śmierdzi czymś co ciężko mi określić... Może starą wazeliną? Nie jest też specjalnie wydajny.
Nie skreślam Burt's Bees, jeśli coś mi wpadnie w ręce to chętnie jeszcze dam tej firmie szanse. W tym wypadku jednak mimo oczekiwanej miodowo-mlecznej kąpieli była kąpiel w starej wazelinie.
Znacie Burt's Bees? Może macie jakieś inne sprawdzone żele pod prysznic, po które chętnie sięgacie?
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)