czwartek, 24 lipca 2014

Lancome Renergie Eclat Multi-Lift

Markę Lancome lubię, nawet bardzo. Często sięgam po ich kosmetyki pielęgnacyjne oraz kolorówkę. Jednak wszędzie jakiś bubel się znajdzie i dziś niestety o jednym takim, co to przyczynił się do zmarnowania moich 275 zł za 40 ml tego szajsu. 

Renergie Eclat Multi-Lift, bo o nim mowa to kosmetyk reklamowany przez markę jako tonujący krem zapewniający błyskawiczny efekt liftingu. Zmarszczki wydają się zredukowane, cera jest świeża i  promienna, nabiera blasku. Koloryt staje się udoskonalony.

Jeszcze jak mi konsultantka w Sephorze naopowiadała o idealnym efekcie Photoshopa na twarzy to brałam bez myślenia. 

Kilka miesięcy dawałam szansę temu "wspaniałemu wynalazkowi". W mróz, na wiosnę, latem. W deszczu i w słońcu. W sytuacjach gdy moja cera była w świetnej kondycji i wtedy gdy nie było z nią najlepiej. I co? Masakra. 

Bez względu na wyjściowy stan mojej skóry, warunki atmosferyczne, sposób nakładania - ten krem mimo,że z pozoru nie widoczny bo nie kryje prawie nic, tworzy na twarzy po prostu obrzydliwą, tłustą, klejąca się warstwę, która przypomina o nim przez cały czas trzymania go na twarzy. A jak na tej naszej twarzy pojawi się najmniejszy "obcy" to uwierzcie mi, Renergie Eclat podkreśli go tak, że nawet niewidomy zauważy. Co ciekawe, mimo, że ten krem jest bardzo lekki z pozoru i mało co kryje, jednocześnie tak podkreśla rozszerzone pory, że każdy wie o ich istnieniu. 







Zdjęć na dłoni specjalnie więcej,żebyście zobaczyły tą tłustą warstewkę.

Ciekawa jestem czy są osoby z niego zadowolone, bo w internecie opinii jak na lekarstwo. 

Jestem bardzo rozczarowana i nie polecam nikomu.


środa, 23 lipca 2014

Z Cyklu Zadbana Mama - VI Tydzień Ciąży

Te posty pisane raz w tygodniu uświadamiają mi jak szybko leci czas. Jeszcze tylko kilka tygodni i za mną już będzie pierwszy trymestr. Czekam na to z utęsknieniem, bo powinno być już łatwiej.

Mało co się na ten moment zmieniło w mojej pielęgnacji, poza tym, że zrezygnowałam z używania Super Aqua Serum Guerlain. Ostatnio zaczął mnie strasznie zapychać i wydaje mi się, że to akurat ze względu na ciążowy bunt cery, bo wcześniej świetnie nam się razem współpracowało.Cóż, mama się ucieszy ;)

Poza tym coraz bardziej zbliża się termin naszego zaplanowanego wcześniej urlopu. Tylko kierunek jeszcze nie wybrany,  bo czekamy co nam Pani ginekolog powie i na ile pozwoli. Swoja drogą ciekawa jestem, gdzie Wy byłyście na wakacjach będąc w ciąży? Latałyście wtedy samolotem?

Ja chwilowo pomysłów mam kilka. Pierwotnie miała być Grecja, gdyby się okazało, że nie mogę lecieć samolotem to Chorwacja samochodem. Natomiast gdyby się okazało, że nie możemy jechać w zbyt ciepły klimat to wymyśliliśmy sobie wakacje w Londynie - a tam akurat jest czas wyprzedaży :)



I jako bonusik, fotka wyszukana w internetach, pięknie nastraja do wakacyjnego wyjazdu ;))

poniedziałek, 21 lipca 2014

Kokai.pl - czyli jak perfumeria internetowa może załagodzić nieprzyjemną sytuacje.

W zeszłym tygodniu, na stronie perfumerii internetowej Kokai.pl pojawiły się bardzo atrakcyjne cenowo oferty. Na tyle atrakcyjne, że nie byłam w stanie przejść obojętnie i zakupu dokonałam. Niestety radość z zakupionej w baaaardzo atrakcyjnej cenie Euphorii Calvina Kleina nie trwała długo i już następnego dnia okazało się, że ceny były wynikiem błędu technicznego.

No dobra, po części się tego spodziewałam, ale z drugiej strony liczyłam na mały cud i to, że jeśli faktycznie ktoś coś kupił to to dostanie. Szczególnie, że kilka razy różnego rodzaju błędy sklepów internetowych już mnie dopadły. Nawet przez jakiś czas przestałam w ogóle korzystać z tej formy zakupów.

Tak czy inaczej Kokai zamówienia klientów anulowało. Troszkę mnie 'poirytował" fakt otrzymania od sklepu suchego maila 'Informacja o anulowaniu zamówienia' - i poddając się działaniu coraz bardziej buntujących się w moim organizmie hormonów, napisałam maila na temat traktowania klienta. Stwierdziłam, ze mam prawo - sama na co dzień w pracy miałam kontakt z masą ludzi więc pewne doświadczenie mam.

W lawinie maili nawet nie zauważyłam odpowiedzi na swoją wiadomość do sklepu, byłam pewna, że już mnie olali. Wyobraźcie sobie moje zdziwienie, gdy dziś zadzwonił kurier z paczką, na którą w ogóle nie czekałam. Otwieram a tam;





Co by nie mówić, złość przeszła mi już dawno temu. Miałam jednak postanowienie, że więcej w tym sklepie zakupów nie zrobię. Dzisiejsza sytuacja zmieniła mój pogląd i dochodzę do wniosku, że Kokai.pl jednak szanuje swoich klientów i chce, aby oni do sklepu wracali. Ze swojej perspektywy stwierdzam, że jednak do nich wrócę, szczególnie,że do paczuchy został dołączony bon rabatowy o wartości 20% ;) 

Często robicie zakupy w sklepach internetowych?

P.S. Cała ta sytuacja spowodowała, że postanowiłam zrobić tu oddzielne wpisy, na temat zakupów internetowych, z opiniami na temat miejsc,w których je robiłam. Może komuś to pomoże w uniknięciu czasem niemiłych sytuacji. 

piątek, 18 lipca 2014

Bumble&Bumble Creme de Coco Shampoo

Za sprawą wpisów, które przeczytałam na blogach Irenki oraz Czarnej Ines  zapragnęłam poznać bliżej włosową pielęgnację marki Bumble&Bumble i już jakiś czas temu mój fryzjerski arsenał został powiększony o szampon z serii Creme de Coco.

Szampon według producenta przeznaczony jest do włosów suchych i zniszczonych. Jego zadaniem jest nadanie włosom blasku, odżywienie cebulek włosa oraz pielęgnacja skóry głowy. W składzie znajdziemy między innymi masło kokosowe oraz masło z Astrocaryum Murumuru



Moje włosy normalne z całą pewnością nie są :) Stylizacja, farby... raczej powiedziałabym, że są lekko wymagające i potrzebują intensywnej pielęgnacji. Jak Creme de Coco spisał się w takich warunkach?

Otóż bardzo dobrze. Na tyle dobrze, że zdecydowanie mam ochotę na o wiele więcej i mój romans z Bublami dopiero się zaczyna. Kosmetyk świetnie się pieni i jest bardzo wydajny. Naprawdę niewielka ilość wystarczy do umycia moich włosów sięgających za łopatki. Co dla mnie bardzo ważne, nie plącze włosów podczas mycia, wiec nie msze walczyć później z rozczesanie fryzury. Oczywiście używam odżywek i masek jednak już sam szampon sprawia, że włosy staja się miękkie.

No i zapach - mimo, że w moim odczuciu to nie jest prawdziwy kokos, to i tak jest całkiem przyjemny i milo mi się z nim przebywa.


Ja zdecydowanie sięgnę po kilka innych produktów pielęgnacyjnych, szczególnie, że nabyłam ostatnio spray surferski do stylizacji i też jestem bardzo zadowolona z efektów. A Wy? Znacie markę Bumble&Bumble?

czwartek, 17 lipca 2014

Essie Clambake

Siedzenie na zwolnieniu zdecydowanie ma swoje uroki :) Jednym z nich jest możliwość malowania paznokci na takie kolory jakie chcę. A. że do te pory musiałam zadowalać się bardzo stonowanymi kolorami, to dziś pokaże Wam piękną i soczystą czerwień od Essie w kolorze Clambake.


Buteleczka i pędzelek są standardowe dla tych lakierów więc nie będę się nad tym rozwodzić.


Clambake to soczysta, żywa czerwień, która w bardzo intensywnym słonecznym świetle może nawet delikatnie wpadać w pomarańcz. 


Lakier ma żelową formulę i bez problemu się nakłada. sam z siebie ma bardzo ładny, żelkowy połysk, jednak ja nakładam zawsze top nawierzchniowo, więc na zdjęciach widzicie go w połączeniu z Sally Hansen Insta Dry.


Minusy? Moim zdaniem jest jeden. Ze względu na żelkową formułę lakier stosuję na paznokcie tej długości, którą Wam zaprezentowałam. Na dłuższe się nie nadaje po tworzą się prześwitujące końcówki, a ja należę do tych co to, tego nie lubią :)


Z topem trzyma się u mnie około 5 dni więc myślę, że jak na lakier do paznokci to wynik jest naprawdę bardzo dobry.

Podoba Wam się?:)

środa, 16 lipca 2014

Thierry Mugler Angel edp

Uwielbiam wszelkie nowości kosmetyczne. Staram się je śledzić możliwie jak najbardziej na bieżąco i zawsze wśród tych newsów znajdę coś co chcę mieć. Nie ważne czy chodzi o pielęgnacje, kolorówkę czy perfumy. Jednak w przypadku tych ostatnich, często jednak sięgam po zapachy, które są już poniekąd klasykami. I o jednym z tych klasyków dziś pozwolę sobie napisać.


Thierry Muggler i jego Angel, chyba nie ma nikogo, kto nie zna tych jakże kontrowersyjnych perfum. Zapach, który miał być swego rodzaju "prowokatorem" w latach, w których powstawał do tej pory jest w stanie wywołać skrajne emocje. Ludzie dzielą się na jego przeciwników i totalnych fanów (ja jak się domyślacie jestem w tej drugiej połowie :) ). 



Ta pierwsza połowa zarzuca mu, że pachnie pleśnią,trupem, cmentarzem... A ta druga? Ta druga czuje pralinki, ale nie dosłowne. Słodycz, niczym nie przypominającą tej, którą znamy np. z sezonówek Escady. Ale przede wszystkim Angel to dzika, niczym nie poskromiona zmysłowość, która bez względu na to, czy w nocy czy w dzień sprawia, że jego właścicielka nie przejdzie nie zauważona. 

Nuty zapachowe:
nuta głowy: słodkie owoce, debwerry, helional, aromatyczny miód
nuta serca: czekolada, karamel, kumaryna
nuta bazy: upojna vanilia, piżmowa - egzotyczna nuta paczuli.

Ja osobiście jestem ogromną fanką Muglera i jego zapachów, bo każdy z nich jest charakterny i zwraca na siebie uwagę. A Wy? Jesteście w grupie uwielbiającej Anioła, czy w tej która jego fenomenu nie rozumie?:)

wtorek, 15 lipca 2014

Z Cyklu Zadbana Mama - V Tydzień Ciąży

Leci szybciej niż myślałam :) Jeszcze przed chwilą pisałam posta z zeszłego tygodnia, a to już czas na kolejnego. Chociaż to akurat chyba dobrze, bo przez te ostatnie upały, zaczynam odczuwać kilka mniej przyjemnych ciążowych objawów.

W wyglądzie niby nie zmieniło się jeszcze zbyt dużo, chociaż mój brzuszek stal się już delikatnie wypchnięty do przodu. To podobno normalne, bo woda się w organizmie zbiera, a że ja należę do chuderlaków, to szybko coś takiego może być widoczne.

Drugi odczuwalny element mojej ciąży to mdłości... Oj jak się przez ten tydzień namęczyłam to tylko ja wiem. Połączenie ich ze zgagą jest już w ogóle wyjątkowym odczuciem :)

Do pielęgnacji wprowadziłam już pierwszy kosmetyk na rozstępy. Postawiłam na olejek Musteli, będzie się chyba łatwiej rozprowadzał od tego dość bogatego kremu. Jak się nie sprawdzi, sięgnę po krem.

To tyle z tych ogólnych zmian. Ze względów zdrowotnych siedzę już na zwolnieniu lekarskim i zastanawiam się, kiedy zacznę powoli świrować z nudów :)

A poniżej, pokaże Wam ja upływają mi obecnie popołudnia :)


piątek, 11 lipca 2014

Sampar So Much To Dew Day Cream

Krem nawilżający jest zawsze podstawą pielęgnacji mojej skóry. Mogę nie używać bardziej "specjalistycznych" preparatów, ale dobre nawilżenie musi być. W ciągu ostatnich kilku miesięcy efekt dobrze nawilżonej skóry zapewnia mi Sampar So Much To Dew Day Cream.


O samej firmie już kilka razy Wam tutaj pisałam. Mimo, że odnoszę wrażenie, że jest bardzo mało popularna to zdecydowanie uważam, że warto zatrzymać się na dłużej przy ich szafie w Sephorze.

So Much To Dew Day Cream to uzupełnienie pielęgnacji, którą zapewnia musujący peeling: klik! oraz nocnej maseczki do twarzy: klik! Jego podstawowym działaniem ma być zapewnienie nam nawilżonej skóry przez 24 godziny i ochrona przed promieniami UV. W kremie zawarte są składniki, które zapewniają koncentrację wody wokół jej komórek. To wszystko ma zapewnić nam rozświetlona, pełna blasku, nawilżona cerę.


Niby nie są to jakieś specjalnie duże obietnice, które stawia producent, jednak wywiązuje się z nich w 100%, Ja osobiście jestem naprawdę zadowolona, moja skóra jest jędrna, dobrze nawilżona, nie pojawiają się na niej suche skórki.


Krem bardzo szybko się wchłania, nie pozostawiając na twarzy tłustej warstwy. Jest naprawdę wydajny, starczy na około 3 miesiące stosowania. Ma bardzo delikatny "kremowy" zapach.



Trzeba natomiast moim zdaniem zwrócić uwagę, że o ile ten krem dobrze sprawdza się na mojej 24 letniej cerze, o tyle jeśli miałabym 10 lat więcej to pewnie już takiego zadowolenia by nie było, bo i skóra miałaby większe wymagania.Wydaje mi się natomiast, ze dla osób w przedziale wiekowym 20-25 lat Sampar So Much to Dew Day Cream sprawdzi się świetnie i warto o nim pomyśleć.



środa, 9 lipca 2014

Lancome Genifique Yeux Light - Pearl

Na początku maja po wykończeniu serum pod oczy Estee Lauder klik! zaopatrzyłam się w serum od Lancome z serii Genifique. Przyznam szczerze, że kupiłam je, bo nie miałam pomysłu na nic innego.


Genifique Yeux Light - Pearl, to rozświetlające serum pod oczy połączone z innowacyjnym aplikatorem Light-Pearl, czyli tytanową końcówką obracającą się o 360 stopni. Końcówka poza aplikacją kosmetyku pozwala na wykonanie jednocześnie masażu okolic oczu. Zadaniem serum jest redukcja cieni, opuchnięć oraz wygładzenie pierwszych zmarszczek pojawiających się w okolicach oczu. Serum posiada aż 7 patentów, a jak wiecie, patenty bardzo na mnie działają :)




W codziennym stosowaniu dwa razy dziennie, pod krem serum sprawdziło się u mnie naprawdę dobrze. Szczególnie efekty widziałam po nieprzespanych nocach, albo długich godzinach spędzonych w pracy, gdy wracałam do domu z opuchniętymi oczami. Ta tytanowa końcóweczka naprawdę świetnie radziła sobie z takimi problemami i po kilku chwilach okolice oczy wyglądały na naprawdę odświeżone i zdecydowanie jaśniejsze.


Serum całkiem szybko się wchłania, tytanowa końcówka nabiera je w odpowiedniej ilości na aplikację pod jednym i drugim okiem,. Gdy naprawdę się spieszylam, dodatkowo wklepywałam sobie Genifique paluchem i mogłam od razu nakładać krem.


Spotkałam się z kilkoma opiniami, że serum nie nawilża wystarczająco, ja u siebie nic takiego nie zauważyłam, z tym, że ja stosuję na serum krem. Odkąd je kupiłam był to Biotherm Skin Best i razem obydwa kosmetyki naprawdę fajnie ze sobą współpracowały.



Mimo, że nie jest to kosmetyk, który jakoś specjalnie był mi potrzeby - nie mam na stałe worków pod oczami, opuchniętych powiek, czy zmarszczek, to i tak naprawdę jestem z niego zadowolona bo widzę, że stosowanie go odświeża i rozjaśnia okolice moich oczu.

 Znacie serię Genifique od Lancome?

wtorek, 8 lipca 2014

Z Cyklu Zadbana Mama - IV Tydzień Ciąży

Minął kolejny tydzień, odkąd wiem, że jestem w ciąży. Emocje z dnia na dzień są coraz większe :)

Czy ma to na chwilę obecną jakiś wyjątkowy wpływ na zmianę mojej pielęgnacji? Nie do końca. Myślałam, że będzie tych zmian zdecydowanie więcej. W tym tygodniu, kosmetykiem, z którego chwilowo postanowiłam zrezygnować jest peeling enzymatyczny Sampara, o którym pisałam Wam tu: klik!

Zdecydowałam się na to, ze względu na dużą ilość kwasów w składzie peelingu, a one w ciąży nie są wskazane. Byc może, nic by się nie stało, gdybym go używała nadal, ale tak profilaktycznie, dla własnego spokoju, wolę się z nim na kilka miesięcy rozstać.

W głowie, wciąż mam myśl o wprowadzeniu już kosmetyków przeciwko rozstępom, tylko jeszcze ciągle nie zdecydowałam co kupić. Coraz mocniej zbliżam się w kierunku Musteli, jednak decyzja ostatecznie jeszcze nie zapadła.

Z innych ewentualnych zmian, które zaczęłam już odczuwać w swoim ciele, to przede wszystkim ból piersi, dlatego o nie chcę zadbać priorytetowo. Chyba zaczynają powoli rosnąc... :D


sobota, 5 lipca 2014

Rozdanie - Korres Botanically Coated Blush ;)

Kochane, wczoraj już Wam pisałam, że będę miała dla Was dziś niespodziankę ;) z okazji mojego błogiego ciążowego stanu postanowiłam coś dla Was przygotować. To coś , to róż marki Korres, o którym pisałam Wam wczoraj tu: klik! 

Co trzeba zrobic? Nic strasznego ;) Wystarczy być obserwatorem mojego bloga, umieścić informację o rozdaniu u siebie na blogu i zgłosić chęć udziału w rozdaniu w komentarzu pod tym postem.

Rozdanie potrwa do końca lipca.

Róż przygotowany dla Was jest oczywiście nowy;)

Copyright © 2014 Kosmetyczka Pełna Cudów

Distributed By Blogger Templates | Designed By Darmowe dodatki na blogi