niedziela, 27 kwietnia 2014

Estee Lauder Advanced Night Repair Serum Infusion

Niby mam dopiero 24 lata, ale o skore wokół oczu staram sie dbać tak, jakbym miała ich o 10 więcej ;) Całe dnie spędzam przy komputerze, w klimatyzowanym pomieszczeniu, często sie nie wysypiam, a w weekendy wiadomo jak to jest;) Dlatego też tej części twarzy staram sie dawać jak najwiecej dobrego.

Advanced Night Repair Eye Serum Infusion  od Estee Lauder kupiłam zachęcona wieloma pozytywnymi opiniami na blogach w grudniu ubiegłego roku. Dobijam właśnie do dna buteleczki, wiec czas najwyższy coś na jego temat powiedzieć.

Estee Lauder stworzyło serum pod oczy, w którym zamknęło wszystkie kluczowe składniki swojego podstawowego serum do twarzy ANR. Serum ma walczyć z kluczowymi oznakami starzenia sie okolic oczu, czyli przesuszeniem, drobnymi liniami, zmarszczkami, a także opuchlizną i zmarszczkami. Zastosowana w nim technologia Chronolux pomaga pobudzić proces regeneracji skóry.

Kosmetyk zamknięty jest w  klasycznej dla tej linii 15 ml buteleczce.


Używałam go codziennie rano, pod krem pielęgnacyjny Biotherm. Tutaj już pojawił sie pierwszy plus bo kosmetyk naprawdę szybko sie wchłania, a że z natury jestem okropn śpiochem to nie musiałam rezygnować z cennych 5 minut snu;) Każde użycie serum sprawiało, że mimo dość ciężkich dla oczu warunków, wracając z pracy do domu nadal czułam komfortowe nawilżenie i brak ściągnięcia czy przebudzenia skóry.



Kupując serum nie oczekiwałam od niego walki ze zmarszczkami czy cieniami bo tego typu problemy na szczęście jeszcze mnie nie dotycza, ale wydaje mi sie, że przy tak silnej dawce nawilżenia zmarszki powinny sie splycic.

Wiem, że wiele z Was już je zna, ale może macie w swoich zapasach coś jeszcze lepszego?;)

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Essie Fiji

Wiosna zbliża się wielkimi krokami, pastele wkraczają na salony, a na blogach coraz częściej możemy czytać o lakierze, który skrada coraz więcej serc. O czym mowa? Oczywiście o Essie w kolorze Fiji.


Nie będzie dziś długiego posta- nie ma sensu, kolor moim zdaniem mówi sam za siebie. Jest piękny, delikatny, a jednocześnie charakterny :) Ja poległam i się zakochałam.




Pędzelek i formula są standardowe, jak to w Esiie, Ułatwiaja nakładanie i jak najbardziej skracaja czas całego zabiegu. Lakier szybko wysycha, nic sie na nim nie odbija i ma według mnie zadowalajacy połysk.





Noszę go na paznokciach 5 dzień i nawet końcówki się nie starły.



Podoba Wam się?:)

sobota, 5 kwietnia 2014

Sampar Equalizing Foam Peel

Na temat Sampara pisałam Wam już kilka razy, dziś pokażę Wam miją perełkę wśród marki. Czas na Equalizing Foam Peel.


Jest to peeling enzymatyczny w formie olejku, który delikatnie usuwa martwe komórki naskórka, odsłaniając piękniejszą, pełną blasku skórę. Dodatkowo kosmetyk ma spłycać zmarszczki i rozjaśniać cerę.


W składzie peelingu znajdziemy same wspaniałości. Są tu takie olejki jak: olejek lawendowy, olejek z cząbru górskiego, hydrolat z olejku z mięty pieprzowej, olejek z szałwi oraz olejek z tymianku. Do tego kwas pirogronowy, kwasy owocowe, kwas glikolowy oraz winowy. Dodatkowo mamy tu tez masło Shea oraz olej rycynowy. Peeling ma bardzo ziołowy, w moim odczuciu przyjemny zapach.

Producent zaleca nakładanie go na lekko zwilżoną skórę okrężnymi ruchami, później należy pozostawić go na 2 minuty, a następnie dokładnie spłynąć. Zdarzyło mi się pozostawić go na twarzy nawet na 10 czy 15 minut i nigdy mnie nie podrażnił.


Stosuje go 2-3 razy w tygodniu i moja skora dzięki niemu jest idealnie gładka, pory są zmniejszone i czyste, na twarzy nie mam suchych skórek. Twarz za to zyskała zdrowego blasku i ładnego, świeżego  kolorytu.

Musujący peeling jest bardzo wydajny, wystarczy jedna pompka na pokrycie całej twarzy. Ja swój olejek mam od grudnia i myśle, że zużyłam jakieś 25% całego 50 ml opakowania.

Peeling zamknięty jest w opakowaniu

z pompka, która dozuje idealna ilośc produktu. Małym minusem moze być to, że nie jesteśmy w stanie zobaczyć ile kosmetyki pozostało w środku, jednak dość łatwo to wyczuć.


Ten peeling często można kupić w rożnych zastawach promocyjnych i szczerze polecam zapoznanie się z nim każdej z Was. Jest to zupełnie inna forma peelingu enzymatycznego, który w odróżnieniu od wielu innych tego typu przynosi ogromna rezultaty jednocześnie nie podrazniając skóry.

Co myślicie o takiej formie peelingu? Kusi Was? ;)



piątek, 4 kwietnia 2014

Mac Lipstick Candy Yum Yum

Wiosna zaczyna gościć u nas w pełni, więc na odrobinę makijażowego szaleństwa można sobie pozwolić;) Przedstawiam Wam mojego MAC'owego różu w kolorze Candy Yum Yum.

Pomadka dostępna jest w stałej kolekcji marki, można ją bez większych problemów dostać w salonach firmowych i sklepie internetowych. Należy do serii pomadek matowych.

Candy Yum Yum na ustach utrzymuje się przez dobrych kilka godzin, nawet jedzenie i picie nie jest jej straszne. Tak jak widzicie na zdjęciach, jej kolor jest tak intensywny i neonowy, że aż pozytywnie człowieka nastraja ;)


Do kilku rzeczy można się też przyczepić. Przede wszystkim ta formuła MAC'owych szmineczek ma okropną umiejętność wysuszenia ust. To sprawia, że gdy jednego dnia chodzę z moim neonkiem na ustach następnego zazwyczaj je wciąż odżywiam balsamami. Ten kolor ma tdż czasem w zwyczaju delikatna migracje, ale da się to bez większych problemów opanować.


Na obydwie z tych wad, znalazłam wczoraj przy okazji odwiedzin sklepu MAC'a rozwiazanie;) Aby zniwelować to wysuszenie Pani pracująca w ich sklepie poleciła mi bazę pod pomadki( zrobiłam w sklepie szybki test i naprawdę działa). A na migrowanie ratunkiem będzie konturówka.

Niestety ze wszystkiego na co miałam wczoraj ochotę dostępna była tylko jedna pomadka wiec za kilka dni wybieram się tam ponownie ;)

Jak Wam się podoba mój neonowy róż na ustach?;)

czwartek, 3 kwietnia 2014

Chanel Less 4 Ombres Tisse Rivoli

Nowa kolekcja czwórek Chanel nie kręciła mnie specjalnie, dopóki nie zobaczyłam ich na żywo;) Przedstawiam Wam mój najnowszy nabytek Less 4 Ombres w kolorze 226 Tisse Rivoli. Pomalowałam się nimi jak dotąd dwa razy, wiec zbyt dużo na ich temat nie powiem, poza tym że są obłędne, nie rolują się, wyjątkowo łatwo się je nakłada i nie blekną przez cały dzień. Kolory są cudne, a ta paletka przekonała mnie, że nie tylko maty są ładne.


Jak to u Chanel, już samo opakowanie jest śliczne. W środku opakowania, poza cieniami znajdziemy stylowy welurek z logo marki i książeczki informacyjne.








Cienie są genialnie napigmentowane, mają taką wilgotną konsystencje i są moim zdaniem o wiele łatwiejsze  w stosowaniu od starszych wersji czwóreczek. Teraz już zapraszam Was do oglądania, jest  na co popatrzeć ;)




Copyright © 2014 Kosmetyczka Pełna Cudów

Distributed By Blogger Templates | Designed By Darmowe dodatki na blogi