Tint przeznaczony jest do policzków oraz ust. Według producenta podbija naturalną czerwień wargową oraz nadaje naturalny rumieniec.
Używałam go na obydwa sposoby i jeśli chodzi o aplikacje na usta to mi zupełnie taka forma nie pasuje. Tint przede wszystkim bardzo je wysuszył i za każdym razem kończyło się tak samo, dlatego postawiłam na aplikację tylko na policzki. Taka forma stosowania spodobała mi sie o wiele bardziej, efekt mogłam dowolnie stopniować, płyn po nałożeniu spokojnie pozwalał się rozprowadzić i nie wysychał zbyt szybko. Róż jakby wnika w skórę, i trwa na niej cały dzien bez najmniejszego uszczerbku.
Przy aplikacji trzeba zwrócić uwagę, aby nakładać go na twarz, na której mamy już puder, ponieważ na samym podkładzie może stworzyć plamy.
BeneTint ma dla mnie jednak jeden minus, przez który nie nadaje sie dla mnie. Na policzku, mam małą bliznę, która ten róż bardzo brzydko podkreśla i w jej zagłębienie wchodzi go więcej, przez co tworzy się nieestetyczna, bardziej napigmentowana plamka. Jest to powód dla którego pozostanę przy różach w kamieniu, one nie robią mi takiej krzywdy.
W związku z tym, że zanim "wypcham" swoją bliznę kwasem minie jeszcze kilka miesięcy, a przez ten czas róż straci sporo na ważności to chciałabym go oddać jednej z Was, może komuś bardziej się przyda ;) wystarczy, że obserwujecie mojego bloga, a w komentarzu wyrazicie chęć posiadania BeneTintu. Za tydzień w środę, wybiorę jedną z Was, którą mam nadzieje ten płynny buraczek bardziej uszczęśliwi ;)
23 komentarze :
Moj niedawno stracil waznosc i musialam sie go pozbyc. Efekt jaki daje na ustach i policzkach tez mi sie podoba, lubie takie delikatesy :) a zapach to bajka! :) Szkoda, ze podkresla blizne...
Właśnie dlatego ja ze sporym dystansem podchodzę do innych form różu niż te w kamieniu. Muszę się po prostu tej blizny pozbyć, wtedy będę miała większe pole do popisu :) Nie zostaje mi nic innego jak po porodzie wybrać się do Szczyta :D
Hahaha zabiorę się z Tobą!;) mi odkroi, a Tobie wypełni :)
Kochana, w takim razie jesteśmy wstępnie umówione na marzec :D
Ja jestem różoholiczką, ale zdecydowanie kocham róże w kamieniu :-)
Ja też przy nich pozostanę;)
A ja zawsze o nim marzyłam, chętnie bym zaadoptowała:) obserwuje jako Ewelina K;)
Nigdy go nie miałam, ale ja raczej boję sie takiej formuły, więc unikam tego typu produktów ;)
Ja zazwyczaj też unikam, ale ten trafił do mnie trochę przypadkiem i upewnilas się, że wolę klasyczne róże :)
Może akurat teraz się uda ;)
Nie jestem przekonana do niego :)
ciekawy cudak, nie znałam przyznaję... szkoda, że taki niechciany efekt otrzymujesz...
:*
Ja bym go bardzo lubiła, gdyby tylko nie ta pechowa blizna po ospie ;(
Tak to jest jak dziecko nie słucha many, zeby krostek przy ospie nie drapać. Sam w sobie byłby super, tylko gdyby nie ten efekt, bo głupio wyjść gdzieś z czerwoną plamką na poliku ;)
Ja to już jak czytam o możliwości plam, to się boję. Potrzebuję produktów maksymalnie prostych w obsłudze ;)
Takie są najlepsze ;)
Z przyjemnością wpadnę ;)
robiłam kilka podejść ale jakoś nie mogę się przekonać:) na ustach mi się widzi na poliku nie bardzo:)
Nigdy mnie ten tint nie kusił ;)
u mnie też na ustach nie sprawdził się kompletnie - robił z nich saharę, na poliku lubię, ale tylko wtedy gdy nakładam na goły i lekko pudruję :) na podkładzie nie za bardzo, a tym bardziej na pudrze bo wcierając jego, znika mi puder ;/
Ja już się ooddałam, przyda mu się lepszy domek ;)
U mnie znalazł się trochę przypadkiem, no ale to nie "to" ;)
Jednym słowem jest problematyczny ;) Pewnie wiele osób jest bardzo zadowolonych jednak chyba tyle samo, albo i więcej jednak jest na "nie":)
Prześlij komentarz