czwartek, 12 listopada 2015

YSL Le Teint Touche Eclat BR50

Rozświetlasz YSL Touche Eclat jest już legendą. Zakładam, że można znaleźć go w większości celebryckich kosmetyczek, bo w pewnych kręgach po prostu nie wypada go nie mieć :) Na wzór hitu marki, YSL stworzył podkład Le Teint Touche Eclat, wprowadzając światło do pełnego makijażu. 



Podkład zawiera innowacyjną formułę, pozwalającą na modelowanie twarzy światłem. Nie zawiera w składzie matujących substancji pudrowych, dzięki czemu podkreśla naturalne piękno twarzy każdej kobiety. Cera nabiera blasku, wygląda zdrowo i promiennie, a twarz staje się pełna ekspresji. Polecany jest do makijażu cery suchej i normalnej. 





Moja cera jest mieszana. Raz bardziej tłusta, raz bardziej sucha. Dlatego zawsze pod ręką mam kilka rożnych podkładów, nigdy nie wiem, czego w danym momencie będę potrzebowała. Ale myślę, że posiadaczki cery mieszanej świetnie mnie tutaj rozumieją. Le Teint Touche Eclat pokochałam. Bo mimo, że nie jest to podkład bez wad, to gdy już go użyję, zawsze jestem zadowolona z efektu. 

Przede wszystkim, wskazówki producenta co do przeznaczenia warto tu sobie wziąć do serca. O ile podkład pięknie prezentuje się na twarzy, gdy jest bardziej sucha, o tyle w momentach gdy zaczyna się przetłuszczać magiczny efekt pryska jak bańka mydlana. Gdy moja cera staje się przesuszona, a nawet wtedy gdy udaje mi się utrzymać ją w ryzach względnej normalności Touche Eclat daje mi piękny, subtelny efekt rozświetlenia. Buzia po jego użyciu wygląda niesamowicie naturalnie, staje się pełna blasku, świeża i ożywiona. Podkład nie podkreśla suchych skórek, nie wchodzi w pory i żadne załamania. Niby jest, ale go nie widać. To ostatnio mój ulubiony podkład, gdy chcę mieć make-up no make-up. Jednak, gdy tylko cera z jakiegoś powodu mi się przetłuszcza podkład bardzo podkreśla wszystkie jej szaleństwa. Niestety, problematyczne partie, zyskują dodatkowy blask i świecę się po nim jak same wiecie co :) Ze względu na swoją naprawdę lekką konsystencję, Touche Eclat według mnie nadaje się tylko do mało problematycznych cer. Nie przykryje przebarwień ani tym bardziej wyprysków. O tym, na pewno trzeba pamiętać przy ewentualnym zakupie, żeby nie było rozczarowań. Podkład ma jeszcze jeden minus, który widać gołym okiem. Po czasie, na ściankach lekko się rozwarstwia, widać to na zdjęciach. Nie wpływa to w żaden sposób na jego stosowanie, ale w sumie można by popracować nad tym by formuła nie robiła takich psikusów. 

Poniżej, możecie zobaczyć Toche Eclat w dwóch wersjach makijażu. Pierwszy, delikatniejszy bez pudru. Ja noszę go tak często, żeby nie ukrywać tego "światła". Drugi, trochę intensywniejszy, już z pudrem. 






Która wersja Wam się bardziej podoba? Znacie już legendę Touche Eclat?

Brak komentarzy :

Copyright © 2014 Kosmetyczka Pełna Cudów

Distributed By Blogger Templates | Designed By Darmowe dodatki na blogi