Nasz świat - pisząc to mam na myśli przyszłych rodziców. Zupełnie zrozumiałym jest, że babcie i dziadkowie popadają we własny szał czekania na wnuka. Bliska rodzina czy znajomi chcą się w to oczekiwanie włączyć najmniejszymi gestami. To przyniosą małe śliczne skarpeteczki, to odłożą coś po swoim dziecku. Z własnego doświadczenia wiem, że jest to piękny czas i każdy komu na mnie zależy nie wywiera na mnie najmniejszej presji, mimo, że decyzji do podjęcia jest wiele.
Ale ciąża, to też czas wielu zaskakujących sytuacji i wchodzenia z butami w życie przyszłej matki. Jeszcze to życie jakoś przeboleję, ale dlaczego ktoś, kto jest dla mnie tak naprawdę zupełnie obcy uważa, że ma prawo wiedzieć z jakich powodów będę miała cesarskie cięcie? Dlaczego ktoś inny daje sobie prawo do tego, by mnie przez to osądzać?
Będę miała cesarkę, bo takie mam wskazania medyczne. Nie zamierzam ryzykować zdrowiem własnym, ani tym bardziej zdrowiem dziecka. Jednocześnie nie widze nawet najmniejszego powodu, by wyjaśniać na co jestem chora, komuś kogo widzę pierwszy raz w życiu na oczy. Nie wstydzę się też tego, że gdybym tych wskazań nie miała, to prawdopodobnie zrobilabym tą cesarkę na życzenie. Bo tak. Bo naogladałam się programów o nieudanych porodach. Bo nasluchalam sie historii o skurczach trwajacych 20 czy 30 godzin. Też przez to, że wiem jak boją się rodzice dzieci "przenoszonych", gdy lekarz decyzję o cieciu odklada. I też przez to, że mam w sobie coś z egoistki i nie wstydze się tego powiedzieć. Zdrowy egoizm jest jak najbardziej wskazany i nie zmniesza w żaden sposob miłości do dziecka. No i być może jestem małym tchórzem, który boi się bólu. Przynajmniej mówię o tym głośno i nie udaję kogoś kim nie jestem i nigdy nie będę.
Mimo, to co jakiś czas spotykam na swojej drodze kogos kto jest przekonany o swojej wyzszosci nade mna. Kogos, kto chce cierpiec. Kto chce poczuc ten ból. Kto potrafi patrzec mi w oczy i powiedziec, że jesli sie naprawde chce dziecka, to zniesie sie dla niego wszystko i nawet nie pomysli o ulatwieniu sobie tego momentu. Tylko ja nie do końca rozumiem w imie czego w ogóle odbywają się takie rozmowy. Dla poprawienia własnej samooceny? "Ja dobra matka, pouczam Cię zła kobieto..." No trochę tak to odbieram.
Nie jestem lekarzem. Nie zamierzam nawet analizować wpływu jednego i drugiego na dziecko. Nie oceniam też nikogo, kto rodzi naturalnie. Bo z całą pewnością poza wszystkimi minusami, które ja widzę, to piękny moment w życiu. Mogę nawet napisać, że szczerze zazdroszczę odwagi. Naprawdę. O ile tylko nie zagalopujemy się w tym realizowaniu wizji Matki Idealnej, która powstała miedzy jednym, a drugim forum tematycznym.
Coraz częściej odnoszę też wrażenie, że do tego oceniania uzurpują sobie prawo kobiety, które nie mają jeszcze dzieci. Lub te, które nie miały spokojnej ciąży, czy nie dbały o siebie tak jak powinny. I tak podsumowując tylko, nie leczmy swoich własnych kompleksów na kobietach w ciąży. I nie oceniajmy. Nikt z nas nie wie, czy koleżanka, która mówi o cesarce, tak naprawdę nie marzyła o naturalnym porodzie, ale jest na coś chora i nie może. A nikt nie ma prawa włazić z butami w cudze zdrowie.
P.S.
Wiem, że blog poświęcony jest głównie tematyce kosmetycznej. Mam nadzieję, że wybaczycie mi dzisiejszą grafomanię. Gdzieś to musiałam z siebie wyrzucić. Niestety, pewnie z czasem jeszcze kilka tego typu postów się tu pojawi, bo dociera do mnie, że sama nie wszystko rozumiem. I nie wszystko co z ciążą związane akceptuję.
Nie jestem lekarzem. Nie zamierzam nawet analizować wpływu jednego i drugiego na dziecko. Nie oceniam też nikogo, kto rodzi naturalnie. Bo z całą pewnością poza wszystkimi minusami, które ja widzę, to piękny moment w życiu. Mogę nawet napisać, że szczerze zazdroszczę odwagi. Naprawdę. O ile tylko nie zagalopujemy się w tym realizowaniu wizji Matki Idealnej, która powstała miedzy jednym, a drugim forum tematycznym.
Coraz częściej odnoszę też wrażenie, że do tego oceniania uzurpują sobie prawo kobiety, które nie mają jeszcze dzieci. Lub te, które nie miały spokojnej ciąży, czy nie dbały o siebie tak jak powinny. I tak podsumowując tylko, nie leczmy swoich własnych kompleksów na kobietach w ciąży. I nie oceniajmy. Nikt z nas nie wie, czy koleżanka, która mówi o cesarce, tak naprawdę nie marzyła o naturalnym porodzie, ale jest na coś chora i nie może. A nikt nie ma prawa włazić z butami w cudze zdrowie.
P.S.
Wiem, że blog poświęcony jest głównie tematyce kosmetycznej. Mam nadzieję, że wybaczycie mi dzisiejszą grafomanię. Gdzieś to musiałam z siebie wyrzucić. Niestety, pewnie z czasem jeszcze kilka tego typu postów się tu pojawi, bo dociera do mnie, że sama nie wszystko rozumiem. I nie wszystko co z ciążą związane akceptuję.