Gourmande według słownika języka francuskiego oznacza "łasuch". Jak się pewnie już wszystkie domyślacie, perfumy, które wywodzą się z tej kategorii są po prostu pyszne i naprawdę mogą zastąpić słodkie przekąski.
Zapachy jadalne, swój początek miały w roku 1992, gdy Thierry Mugler wkroczył na rynek z Angel. Perfumy, które pomimo ponad 20 letniej obecności na rynku wciąż są modne, otworzyły drzwi dla pozostałych producentów. Od tej pory karmel, czekolada, Creme Brulee czy kandyzowane owoce stawały się coraz popularniejszymi składnikami. Posuwano się też coraz dalej, zamykając w perfumach bakalie czy nawet watę cukrową. Granice przesunięto do tego stopnia, że zapach palonego cukru zamiast 5 od Chanel już nikogo nie dziwił.
Szukając zapachów jadalnych wsród popularnych pozycji zwróćmy przede wszystkim uwagę na wspomnianego wcześniej Angela. Z pewnością, nie jest to zapach, który wszystkim przypadnie do gustu, ale warto go potraktować, jako coś, od czego wszystko się zaczęło. Miłośniczkom czekolady mogę szczerze polecić np. Mat Chocolate Masaki Matsushimy ( czekolada w połączeniu z kwiatami), Chocolate Greedy Montale (najbardziej rzeczywista czekolada jaką znam <3 ), czy np. Musc Maori Perfumerie Generale ( tu mamy do czynienia z białą czekoladą). Jeśli ktoś chciałby zaszaleć z palonym cukrem, to jako pierwsza z całą pewnością przychodzi mi Aquolina ze swoim Pink Sugar. Creme Brulee natomiast znajdziemy miedzy innymi w zapachu Britney Spears Courious in Control.
Oczywiście, zarówno samych nut zapachowych, jak i wszelkich możliwych perfumeryjnych propozycji jest o wiele więcej. Nie chcę jednak Was zanudzić więc podaję tylko kilka przykładów ;) Ale może macie swoich jadalnych ulubieńców? A może zapach mufinki towarzyszący Wam przez cały dzień to nie koniecznie to, czym macie ochotę pachnieć?