Bobbi Brown Lip Glos to kosmetyk, który poza tym, że wspaniałe upiększa usta, dodatkowo je pielęgnuje dzięki wyciągom z olejku awokado, rumianku, oraz aloesu. To jeden z tych błyszczyków, którym nigdy nie udało się doprowadzić moich ust do przesuszenia, a niestety Chanelki kilka razy taką wtopę zaliczały.
Nazwa koloru mówi o nim wszystko, jest intensywny, krwisty, a do tego daje wręcz lateksowe efekt. Z pewnością pozostały makijaż powinien być przy nim minimalistyczny;) ja zazwyczaj zestawiam go z beżowym cieniem i czarną delikatną kreska. Z mocniejszym makijażem, może dać wulgarny efekt.
Nie wiem, czy to kwestia tego konkretnego koloru, czy całej serii tych błyszczyków, ale u mnie na ustach wytrzymuje nie naruszony około 2 godzin bez jedzenia i picia. Myśle, że jak na mazidło do ust to całkiem niezły efekt. Na plus zasługuje tez fakt, że nie migruje poza krawędzie ust, nie odbija się na zębach i nie przysparza trudności przy nakładaniu. Wręcz przeciwnie, pozwala się swobodnie rozsmarowywać i dawkować kolor.
Ja mam ochotę na kilka innych odcieni z tej serii. A jak Wam się podoba Hollywodzka czerwień? Może też ją u siebie macie?