Bobbi Brown Lip Glos to kosmetyk, który poza tym, że wspaniałe upiększa usta, dodatkowo je pielęgnuje dzięki wyciągom z olejku awokado, rumianku, oraz aloesu. To jeden z tych błyszczyków, którym nigdy nie udało się doprowadzić moich ust do przesuszenia, a niestety Chanelki kilka razy taką wtopę zaliczały.
Nazwa koloru mówi o nim wszystko, jest intensywny, krwisty, a do tego daje wręcz lateksowe efekt. Z pewnością pozostały makijaż powinien być przy nim minimalistyczny;) ja zazwyczaj zestawiam go z beżowym cieniem i czarną delikatną kreska. Z mocniejszym makijażem, może dać wulgarny efekt.
Nie wiem, czy to kwestia tego konkretnego koloru, czy całej serii tych błyszczyków, ale u mnie na ustach wytrzymuje nie naruszony około 2 godzin bez jedzenia i picia. Myśle, że jak na mazidło do ust to całkiem niezły efekt. Na plus zasługuje tez fakt, że nie migruje poza krawędzie ust, nie odbija się na zębach i nie przysparza trudności przy nakładaniu. Wręcz przeciwnie, pozwala się swobodnie rozsmarowywać i dawkować kolor.
Ja mam ochotę na kilka innych odcieni z tej serii. A jak Wam się podoba Hollywodzka czerwień? Może też ją u siebie macie?
15 komentarzy :
o matulu .. jest obłędny ! kolor cudny i ten połysk ! bardzo chcę ! a ja taka błyszczykowa jestem :D
Tak, jest cudny ;) koniecznie wycieczkę do Douglasa sobie zrób i niedziela od razu będzie przyjemniejsza ;) Ja chcę jeszcze kilka innych kolorów bo naprawdę pod względem jakości błyszczyk jest rewelacyjny;)
aaaaaaaa piękny jest! i ten blask *.*
dlaczego, ja się pytam dlaczego, nie czuję się w takich czerwieniach na ustach.. :( ehhhh (pytanie retoryczne niestety :P)
Marti przecież Tobie w czerwonym jest ślicznie, każde zdjęcie, na którym masz czerwone usta powinno Cię o tym przekonywać! Spójrz na swoje zdjęcie profilowe, czerwony jest dla Ciebie stworzony;)
Kochana, na zdjęciach jednak inaczej, a na żywo inaczej. Nie czuję się jakoś no i nie umiem się przekonać / odważyć by wyjść tak do ludzi :/
Wiem chyba o co chodzi bo ja przez jakiś czas miałam tak, ze usta malowałam jedynie błyszczykiem albo pomadka ochronna i tez nie lubiłam "krzykliwych" kolorów. Jednak z czasem doszłam do wniosku, ze sama się dobrze w nich czuje, a do tego dzięki mocnym kolorom na ustach jestem w stanie zaoszczędzić dużo czasu przy makijażu, bo wystarczy tusz na rzęsy i gotowe w razie czego ;)
jeszcze nie dotarłam do D ale jak będę nie omieszkam obadać :)
Podzielam zachwyt koleżanek. Totalne cudo, taka czerwona malinka na ustach, coś wspaniałego :)
No tak, od razu wszyscy się gapią, jakby umalowanej dziewuszki nie widzieli ;) Też tego nie lubię :(
No właśnie tak jak Aga pisze. Takie mam jakieś dziwne obawy. Najśmieszniejsze, że absolutnie nie mam probemu z mocnym, neonowym makijażem oka. Paznokcie też im jaskrawsze, tym lepiej. Ale usta już nie :/ ehhh
Cudny! Ja ostatnio właśnie przekonałam się do intensywnych kolorów, a niech patrzą :) wierzę, że to z zachwytu ;)
A że do mnie właśnie w drodze czerwień od Mac-a więc muszę wyhamować ;)
Koniecznie daj znać jak Ci się spodobał na żywo ;)
No tak, to prawda, wiele razy się z tym tez spotkałam, że ludzie się wtedy gapią jak na jakąś lampucerę;D i usta chyba najcześciej tak działają. Można być w dresie a i tak zwrócą większa uwagę niż by się miało pomarańczowo zielone neonowe oczy. No ale jak to czasem mowię, trzeba mieć "wywalone cycki" ;) Chociaż tez długo czułam się skrępowana przez coś takiego.
;) nie dość, że cudny, to jeszcze rewelacyjny jakościowo ;)
A jaką czerwień z Mac-a będziesz miała? Ja szukam teraz czegoś koralowego ale mocno kryjacego i chyba też się tam wybiorę bo wsród Diorków i Chanelków nie wypatrzyłam tego ideału. Widziałam na blogu u Ciebie, że preferujesz mocne usta i chyba każdy z tych kolorów mogłabym mieć też u siebie ;)
Prześlij komentarz